Do dramatycznego zdarzenia doszło w nocy z piątku na sobotę (8-9 listopada). Na autostradzie A4 autokar runął z wiaduktu.
Do zdarzenia doszło w okolicy Zgorzelca. Autokar jechał do Niemiec i tuż przed godziną 2 w nocy nagle runął z wiaduktu. Samochód przełamał bariery ochronne, a następnie zjechał na przeciwny pas. Po wszystkim spadł.
Na miejsce natychmiast wezwano służby ratunkowe. Przyjechali strażacy, policja oraz oczywiście ratownicy medyczni. Na początku nie wiadomo jednak, ile osób znajdowało się we wnętrzu pojazdu. – Zgłoszenie o wypadku, który miał miejsce na 3 kilometrze autostrady, wpłynęło do nas dokładnie o godzinie 1:44 – powiedziała w rozmowie z „Faktem” st. kapitan Agnieszka Bury ze stanowiska kierowania Państwowej Straży Pożarnej w Zgorzelcu.
Kierowca jadący w stronę niemieckiej granicy przebił barierę energochłonną, a następnie uderzył w bariery dźwiękowe. Następnie spadł z wiaduktu mierzącego 10 metrów lądując na dachu.
Po przybyciu na miejsce służb okazało się, że autokarem podróżował tylko kierowca. Mężczyzna był zakleszczony we wnętrzu pojazdu. Aby go wydobyć konieczne było użycie specjalistycznego sprzętu hydraulicznego. Ostatecznie człowiek został wydobyty. Miał obrażenia, przewieziono go do szpitala.
Niestety, 10 listopada napłynęły przykre informacje. Okazało się, że 60-letni kierowca autokaru zmarł w szpitalu. Miał wielonarządowe obrażenia. Szczegóły zdarzenia są obecnie badane. Śledczy chcą ustalić, w jaki sposób doszło do tragedii.