Przewidzenie ataku astmy, spadku poziomu cukru, wykrycie wady serca czy ocenę skuteczności terapii, umożliwi powstająca właśnie platforma do wymiany danych medycznych. „Dostawcą” danych będzie mógł zostać każdy, a skorzystają z nich m.in. instytucje prowadzące badania naukowe.
Platformę gromadzącą dane zdrowotne indywidualnych osób i oferującą zasady ich wymiany, która może pozwolić m.in. na rozwój badań naukowych w obszarze medycyny opracowuje polska spółka Transition Technologies PSC. Prace prowadzone są we współpracy z amerykańskim start-upem.
Podobne rozwiązania stosuje się już w przemyśle. Żeby sprawdzić np., jak będą zużywać się poszczególne części urządzenia nie trzeba już budować prototypu silnika i przeprowadzać fizycznych testów. Dane o strukturze produktu, materiałach czy oddziaływaniu na nie czynników zewnętrznych lub sposobu użycia, a także eksploatacji przedmiotu umożliwiają przeprowadzenie cyfrowych symulacji poszczególnych elementów.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Podobnie – w oparciu o tysiące zgromadzonych danych – będzie działała platforma. Naukowcy będą składali zapytania o przebadanie konkretnego obszaru, zaś dostawcą informacji, czyli danych medycznych, będzie mógł zostać każdy. Jeśli zechce je przekazać, będzie mógł wybrać projekt naukowy, który chce wesprzeć. Z platformą połączy się poprzez np. smartfona, smartwatcha czy inteligentną opaskę. Za zgodą użytkownika i przez wybrany okres, system będzie rejestrował pracę organizmu (bicie serca, liczbę wykonanych kroków, jakość snu, poziom glukozy itp.), a za przekazanie swoich danych będzie można otrzymać wynagrodzenie.
Do przykładowych korzyści, jakie może przynieść platforma w długofalowej perspektywie jej twórcy zaliczają np. przewidzenie ataku astmy podczas wyjazdu do określonego regionu (a tym samym podjęcie działań prewencyjnych), wykrycie wady serca albo przewidzenie spadku poziomu cukru czy innych substancji w organizmie. Należą do nich też badania skuteczności danych leków czy terapii, np. przez porównanie danych zdrowotnych sprzed i po rozpoczęciu terapii. Potencjalną korzyścią w przyszłości może być redukcja kosztów opieki zdrowotnej.
Aby dane można było efektywnie wykorzystać w badaniach naukowych, potrzebnych jest ich co najmniej kilka tysięcy, choć dokładną liczbę trudno na tak wczesnym etapie prac oszacować.
Twórcy platformy nie obawiają się o reprezentatywność danych, które mogą pochodzić z dość specyficznej grupy społecznej: osób obeznanych z nowymi technologiami, a więc zwykle młodszych, lepiej wykształconych, lepiej sytuowanych, a co za tym idzie mających lepszy dostęp do lekarzy, lepszej jakości żywności.
Paweł Pacewicz – Business Development Manager w Transition Technologies PSCocenia w rozmowie z PAP, że takie ryzyko jest tylko teoretyczne. „Proszę zwrócić uwagę, iż poziom adopcji nowych technologii zwiększa się także wśród starszych pokoleń: nawet moi dziadkowie, pochodzący z polskiej wsi, potrafią korzystać ze smartfona. Jednocześnie elektronika wprowadzana jest do tak zwyczajnych urządzeń jak zegarki, więc często użytkownik nie musi nawet wiedzieć, że używa smartwatcha zamiast zwykłego zegarka. Problemem może być początkowo zachęcenie starszego pokolenia do korzystania z samej platformy” – zauważa.
Twórcy przekonują, że potencjalni użytkownicy nie muszą obawiać się o bezpieczeństwo przekazywanych wrażliwych danych medycznych.
„Opierając się na technologii blockchain chcemy stworzyć środowisko sprzyjające i zachęcające do świadomego udostępniania danych, na zasadach przejrzystego wynagrodzenia lub dobrowolnego wolontariatu. Dzięki tzw. smart contracts każda transakcja będzie rejestrowana, weryfikowana i wykonywana, a dostęp do platformy i tym samym naszych danych, uzyska tylko ten, kto posiadał będzie token. Potencjalny haker nie uzyska dostępu do danych, bo protokół smart contracts opiera się na rozproszonym rejestrze transakcji i nie podlega modyfikacjom. Te transakcje są śledzone i nieodwracalne” – opowiada Adam Gąsiorek, dyrektor operacyjny ds. Badań i Rozwoju, Transition Technologies PSC cytowany w przesłanej PAP informacji prasowej.
Oprócz instytucji naukowych dostęp do danych będą mogły wykupić też inne instytucje. „Oczywiście to użytkownik sam zdecyduje, komu udostępnia, sprzedaje swoje dane. Możliwość będzie istniała, ale społeczność może z niej nie korzystać. Jeśli użytkownik zdecyduje się udostępnić – sprzedać – swoje dane firmie A, to firma A nie będzie już mogła ich sprzedać firmie B. Sama musiałaby ona poprosić użytkownika o dostęp do tych danych, a więc mu zapłacić” – tłumaczy Paweł Pacewicz.