Jewgienij Prigożyn po nieudanym puczu zniknął. Co może stać się z szefem Grupy Wagnera w obliczu ostatnich wydarzeń i „porozumienia” z Kremlem?
Tą sprawą żył cały świat. Jewgienij Prigożyn i jego najemnicy z Grupy Wagnera podjęli próbę regularnego puczu. Zajęli obwód wojskowy w Rostowie nad Donem i zapowiedzieli marsz na Moskwę.
Co ciekawe, prywatna armia Prigożyna ruszyła nawet na stolicę Rosję, a lojalni Putinowi wojskowi zaczęli się fortyfikować. Ostatecznie do walk nie doszło, a Prigożyn ogłosił, że jego żołnierze wycofują się do swoich obozów. Powodem było porozumienie zawarte z Kremlem.
Od tego momentu słuch po Prigożynie zaginął. Jakie scenariusze wchodzą w grę w przypadku buntownika? Głos w tej sprawie zabrał ppłk rez. Maciej Korowaj w rozmowie z Wirtualną Polską.
Prigożyn zniknął. Co dalej z szefem Grupy Wagnera?
W rozmowach z Putinem ustalono, że Prigożyn zostanie odesłany na Białoruś. Ma go przygarnąć Łukaszenka, który prowadził rozmowy pojednawcze pomiędzy szefem Grupy Wagnera a Kremlem. Co na Białorusi będzie robił Prigożyn?
– Na pewno nie będzie tam odpoczywał, nie będzie sam. Zostanie z pewnością gdzieś wykorzystany. Widziałbym go na „naszym” (bliskim granicy Polski – przyp. red.) kierunku frontu, na odcinku północnym i zachodnim – powiedział ppłk. rez Maciej Korowaj.
Korowaj uważa, że Putin wykorzysta Prigożyna do innych zadań wojennych. – Jak upadnie nam młotek na nogę, nie wyrzucamy go. Nas boli, ale zostawiamy sprzęt, bo możemy go jeszcze wykorzystać – mówi używając przenośni.