Były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak po raz kolejny oskarża rząd Donalda Tuska o hamowanie kluczowych zakupów sprzętu wojskowego. W centrum kontrowersji znalazły się wstrzymane zamówienia na pociski do wyrzutni Chunmoo oraz rakiet do myśliwców F-35.
Polityk z PiS apeluje o publiczną presję, twierdząc, że brak funduszy zagraża bezpieczeństwu Polski. Jednak dane z projektu budżetu na 2025 i 2026 rok wskazują na historycznie wysokie wydatki na obronność, przekraczające 186 mld zł rocznie, co podważa narrację o „oszczędnościach”.
Blokada finansowa na rakiety i wyrzutnie
Mariusz Błaszczak, były szef MON, opublikował w mediach społecznościowych informacje o wewnętrznej korespondencji resortu, która rzekomo potwierdza problemy z finansowaniem uzbrojenia. Według niego, ministerstwo finansów pod kierownictwem Andrzeja Domańskiego żąda spłaty zadłużenia Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych bezpośrednio z budżetu obronnego, co blokuje nowe zakupy.
Kluczowym przykładem jest kontrakt na kilkanaście tysięcy pocisków artyleryjskich o zasięgu około 80 km do koreańskich wyrzutni Chunmoo. Błaszczak podkreśla, że bez tych elementów systemy stają się bezużyteczne, a produkcja miała odbywać się we współpracy z polską firmą WB Electronics. „Minister Kosiniak-Kamysz nie ma wystarczającej pozycji, by zadbać o interes Wojska Polskiego” – stwierdził były minister, nawiązując do targów w Kielcach, gdzie obecny szef MON chwalił się umową z koreańskim koncernem Hanwha.
Podobny problem dotyczy rakiet powietrze-powietrze do myśliwców F-35, zamówionych w 2020 roku. Samoloty mają dotrzeć do Polski w przyszłym roku, ale bez uzbrojenia, jeśli kontrakt z USA wygaśnie w grudniu. Błaszczak przypomina, że wcześniejsza presja publiczna wymusiła znalezienie środków, i wzywa do podobnych działań teraz.
Oszczędności czy inwestycje?
Oskarżenia Błaszczaka wpisują się w szerszą debatę o polityce obronnej rządu koalicyjnego. Krytycy z opozycji twierdzą, że finanse publiczne idą w „niebezpiecznym kierunku”, co prowadzi do opóźnień w modernizacji armii. Procesy zainicjowane za poprzednich rządów, takie jak rozbudowa sił zbrojnych, rzekomo wyhamowały przez brak determinacji obecnej ekipy. Jednak oficjalne dane malują inny obraz. Rząd przyjął projekt budżetu na 2026 rok z wydatkami na obronność przekraczającymi 200 mld zł, co stanowi około 4,8% PKB.
W 2025 roku planowane nakłady to 186,6 mld zł, o 28,6 mld zł więcej niż w poprzednim roku, co oznacza wzrost o 60% w porównaniu do 2023 roku. Premier Donald Tusk ogłosił również sukces w pozyskaniu miliardów euro z unijnego programu SAFE na wsparcie wojskowe, co ma być największą pulą środków dla Polski. Eksperci wskazują, że rezygnacja z wcześniejszych planów oszczędnościowych na lata 2025-2027 (ok. 9-10 mld zł rocznie) pozwoliła na utrzymanie wysokich inwestycji. Mimo to, konflikty między ministerstwami – obrony a finansów – mogą powodować lokalne blokady, jak te opisane przez Błaszczaka.
Kosiniak nie komentuje sprawy
Obecny minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz nie skomentował bezpośrednio oskarżeń, ale rząd podkreśla rekordowe budżety jako dowód na priorytet obronności. Opozycja, w tym PiS, widzi w tym „skandal” i domaga się natychmiastowych wyjaśnień. W debacie publicznej pojawiają się głosy, że takie spory osłabiają polską zbrojeniówkę i gotowość bojową, zwłaszcza w obliczu napięć geopolitycznych. Analitycy obronni ostrzegają, że opóźnienia w kontraktach na kluczowe systemy, jak Chunmoo czy F-35, mogą mieć długofalowe skutki. Z drugiej strony, wzrost wydatków do 4,7-4,8% PKB stawia Polskę w czołówce NATO pod względem nakładów na armię.