Zapewne słyszeli Państwo o tym, że jeden z fotoreporterów stracił sejmową akredytację. Według Kancelarii Sejmu chodzi o „naruszenie powagi parlamentu”. Moim zdaniem, biorąc pod uwagę to, co się tam wyprawia, nie ma już czego naruszać.
Na początku sprawa wydawała się błaha. Oto jedna z posłanek Platformy Obywatelskiej – Lidia Gądek, zasiadając w ławie poselskiej, zdjęła buty. Pech chciał, że sfotografował to fotoreporter Super Expressu – Paweł Dąbrowski. Stracił za to akredytację na rok. Dlaczego?
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Zdjęcia wykonane przez Pana Pawła Dąbrowskiego, którymi zilustrowano artykuł z 15 września 2016 roku pt. „Wietrzy nogi w Sejmie”, nie są fotografiami opisującymi prace Sejmu. Naruszają powagę parlamentu, a także stoją w sprzeczności z szeroko rozumianą kulturą osobistą i taktem
– czytamy w komunikacie.
Ciekawe. Powagi parlamentu, szeroko rozumianej kultury osobistej i taktu nie naruszają natomiast „wybrańcy” narodu, którzy jedzą w czasie obrad/głosowań, wietrzą sobie stópki, relaksują się grając na różnych urządzeniach, spożywają alkohol w czasie obrad (w sejmowym barze) uciekają przed dziennikarzami, kiedy ci zadają im pytania dotyczące ich stanu trzeźwości i pokazują niezbyt ładne gesty.
Wtedy Komendant Straży Marszałkowskiej nie reaguje. Oczywiście dlatego, że nie chodzi o dziennikarzy, a o „wybrańców narodu”. Im, moim zdaniem, też przydałoby się od czasu do czasu ograniczyć wstęp do parlamentu. Wszystko dla „powagi parlamentu”. Sprawa staje się nieco dziwna i zarazem niebezpieczna. Czy będzie to kolejny argument za tym, by zamknąć bądź ograniczyć (co zresztą od wielu lat jest robione) wstęp na teren parlamentu dla osób z zewnątrz, w tym dla dziennikarzy? Tak było po słynnej bójce podczas konferencji prasowej wicemarszałka – Ryszarda Terleckiego. Warto jednak podkreślić, że to nie dziennikarze, a osoba związana z Prawem i Sprawiedliwością brała w niej udział. Ale ze względu na bezpieczeństwo „wybrańców” ograniczymy dostęp do nich wszystkim, otoczymy wielkim murem, a wtedy będą się czuli się oni jak „elita”.
Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że „wybrańcy narodu” to coraz częściej ludzie oderwani od realiów normalnego życia. Siedzą w tym parlamencie od kilku kadencji i nie zdają sobie sprawy z tego, co dzieję się poza Wiejską. No, czasami może i stwarzają pozory, kiedy zbliża się czas kampanii wyborczej. Ale powiedzmy sobie szczerze – co o trudach życia Polaków może powiedzieć poseł/senator, który przy Wiejskiej „pracuje” od lat? Jeśli „władza” zdecyduje się na kolejne ograniczenia, to może warto będzie się zastanowić nad powieszeniem przed Sejmem tabliczki: „Prosimy nie dokarmiać”? Chociaż nie wiem czy porównanie z ZOO jest właściwe, bo tam na zwierzęta można jeszcze patrzeć …
Źródło: sejm.gov.pl
Fot. Wikimedia/VaGla – Piotr Waglowski