Zapewne nie raz widzieliście w telewizji spot, w którym samochód w zwolnionym tempie potrąca pieszego. Występujący w nim były policjant drogówki – Wojciech Pasieczny wyjaśnia, że zaledwie 10km/h może ocalić życie przechodniom podczas ewentualnego wypadku. Spot został przygotowany przez firmę Mojotribe. Reklamówka została zakupiona przez Sekretariat Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego działającego przy Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju w ramach szeroko zakrojonej kampanii pod hasłem „10 mniej ratuje życie”.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Pojawienie się reklamy kosztowało podatników 8 mln zł a według informacji płynących z mediów koszt produkcji oscylował wokół kwoty 800 tys. zł. Problem w tym, że wspomniany klip to niemal bliźniacza kopia spotu australijskiej organizacji rządowej Transport Accident Comission (TAC) z 2006 r. pod nazwą „Reconstruction„. Przedstawiciele TAC poinformowali, że nikt nie prosił ich o zgodę na wykorzystanie pomysłu i przyznają, że jest bardzo podobny.
Radca prawny – Tomasz Ejtminowicz specjalizujący się w zakresie prawa własności intelektualnej przyznaje, że sprawa budzi wątpliwości.
Skłaniałbym się ku temu, że polski klip to opracowanie cudzego utworu. W takim przypadku bada się to, co jest istotnym składnikiem utworu. W polskim klipie pojawiają się istotne elementy scenariusza pierwotnego klipu, tworzące jego esencję – klimat, sceny, tempo, motywy, np. to, że autorytet przechadza się ulicą i komentuje, to co się na niej wydarza. Ale to są już niuanse, które wykraczają poza ocenę prawniczą. W sądzie musiałby to ocenić biegły.
Transport Accident Comission zapowiedziało, że nie będzie dochodzić prawnych konsekwencji w związku z kopiowaniem pomysłu z uwagi na szczytną ideę filmu.
Obejdzie się więc bez procesu i kar finansowych. Po raz kolejny nasze pieniądze zostały wykorzystane w sposób, który przysporzył nam jedynie międzynarodowego wstydu.
fot. screen spotu w serwisie Youtube
Źródło: brd24.pl