Pewien mężczyzna przeżył spore zaskoczenie. Wszystko ze względu na rachunek za taksówkę, jaki uiścił po jednym z kursów w Zakopanem.
Mężczyzna postanowił opowiedzieć o całej sprawie dziennikarzom portalu „Tygodnika Podhalańskiego”. Chciał tym samym przestrzec innym przed tym, co go spotkało. Chodziło o kurs taksówką i rachunek, który następnie wystawił mu kierowca.
Turysta, który przybył do stolicy polskich Tatr w celach wypoczynkowych, chciał dostać się z centrum Zakopanego na parking przy szlaku nad Morskie Oko, czyli jedną z największych atrakcji w okolicy. Wybrał więc kurs taksówką i w ten sposób postanowił pokonać dzielące go od miejsca docelowego 23 kilometry.
Mężczyzna przyznaje, że nie zrobił odpowiedniego researchu. Wziął pierwszą lepszą taksówkę, nie odbył też rozmowy z kierowcą, by uzgodnić, ile będzie kosztował go kurs nad Morskie Oko. Okazało się, że był to kardynalny błąd.
Zakopane: wziął taksówkę nad Morskie Oko. Gdy zobaczył rachunek oniemiał
Początkowo wszystko szło jak z płatka. Kierowca zawiózł turystę na parking znajdujący się tuż przed wejście na szlak nad Morskie Oko. Gdy przyszło jednak do płacenia zaczęło się robić nieciekawie. Taksówkarz zażądał bowiem do mężczyzny kolosalnej kwoty.
Okazało się, że kierowca za przejazd z centrum Zakopanego do parkingu przy szlaku nad Morskie Oko zażyczył sobie… 361 złotych. – Taksówkarz stwierdził, że musi przecież jeszcze wrócić i dodał coś o kosztach mechanika. To jakieś żarty – mówi mężczyzna w rozmowie z „Tygodnikiem Podhalańskim”.
– Pytałem później w Zakopanem innych taksówkarzy, ile kosztuje taki kurs. Usłyszałem, że ceny zaczynają się od 160 złotych, a maksimum to 200 zł – dodaje. Co ciekawe, dziennikarze portalu internetowego skontaktowali się z kierowcą, który naliczył wysoką opłatę. Ten w żadnym wypadku nie czuje się winny. Mówi, że od każdego kursu płaci wysokie podatki. Dodał również, iż ustalone przez niego ceny są widoczne dla każdego klienta.