Jeden z Ukraińców odpowiedzialnych za niedawny akt dywersji na polskiej kolei miał już wcześniej zaoczny wyrok za podobne działania. Pojawia się więc pytanie, jak mógł bez przeszkód wjechać do Polski.
Ustalono, że podejrzany został skazany zaocznie przez sąd we Lwowie, co w praktyce oznacza, że ukraiński wymiar sprawiedliwości nie był w stanie go zatrzymać — mógł przebywać choćby na terytorium Rosji. Do Polski przyjechał przez granicę z Białorusią, jeszcze przed przeprowadzeniem zamachu.
Marcin Kierwiński, szef polskiego MSWiA, podkreślił, że Warszawa zamierza wyjaśnić, dlaczego osoba z takim wyrokiem nie została oznaczona w międzynarodowych systemach, które służą do identyfikowania podejrzanych i osób poszukiwanych.
– Będziemy się domagać od strony ukraińskiej wyjaśnień, dlaczego wobec takiej osoby, która została uznana za winnego przez sąd we Lwowie, niewystosowane zostały ogólnie przyjęte znaczniki, które pozwalają odznaczać takie osoby w systemach międzynarodowych, jeżeli chodzi o ruch graniczny, na przykład nota Interpolu – powiedział.
Minister wyjaśnił także, że w żadnej z baz danych Straży Granicznej osoba ta nie figurowała jako poszukiwana. Odniósł się również do komentarzy niektórych urzędników: „Dywagacje niektórych ważnych urzędników państwowych o tym, że znana była twarz tejże osoby, powinna być rozpoznana przez kamery, są po prostu niepoparte żadnymi faktami.”

![Nietypowa sytuacja w Sejmie. Tusk nagle wykonał dziwny gest do posła PiS [WIDEO]](https://wmeritum.pl/wp-content/uploads/2025/10/Tusk.jpg)




