W ostatnim sondażu przeprowadzonym przez Pew Research 52 proc. Amerykanów opowiedziało się za obroną prawa do posiadania broni. Jest to najwyższy wynik od 20 lat.
Jeszcze dwa lata temu po masakrze w szkole podstawowej w Newtown, gdzie zginęło 26 osób (w tym 20 dzieci) szala zwycięstwa przechylała się na stronę przeciwników wolnego dostępu do broni. W tamtym czasie 51 proc. Amerykanów było przeciwne prawu do posiadania broni palnej. Prezydent Barack Obama zapowiadał zaostrzenie przepisów dotyczących prawa do posiadania broni półautomatycznej. Wiceprezydent Joe Biden pytał w Kongresie – Po co myśliwym magazynek na 30 nabojów? Z kolei Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie (NRA), potężne lobby mające 4 mln aktywnych członków, postulowało uzbrojenie nauczycieli w szkołach, co z kolei amerykańska lewica uznała za bezsens.
Dzisiaj prawo do posiadania broni palnej cieszy się największym poparciem od 20 lat – tj. od czasu kiedy Pew Research przygotowuje swoje sondaże. 57 proc. Amerykanów uważa, że broń w domu zwiększa bezpieczeństwo. Amerykanie są też coraz bardziej uzbrojeni. W 1994 r. mieli około 192 mln sztuk broni – dzisiaj 310 mln. NRA dowodzi, że w tym czasie zmniejszyła się liczba morderstw z użyciem broni – z 16 tys. w 1994 r. do 10 tys. w 2011 r.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Posiadacze broni mimo następującego co jakiś czas wzburzenia salonowej elity politycznej, mają się dobrze. Nowy gubernator Teksasu Greg Abbott zapowiedział zniesienie 140-letniego zakazu noszenia widocznej broni w miejscach publicznych (tzw. po kowbojsku). Mieszkańcy Teksasu będą zatem mogli nosić rewolwer za pasem albo karabin na ramieniu. Pomysł nowego gubernatora na pewno spotka się z poparciem NRA. Takie prawo obowiązuje już z resztą w Wirginii i Kolorado gdzie obowiązuje zasada, że uczciwy obywatel nie wstydzą się swojej broni podczas gdy przestępcy wykazują tendencję by ją okrywać.