Mam też wątpliwość, czy wielu z tych artystów, którzy sięgają po klasykę, w ogóle zastanawia się, o czym śpiewają, co śpiewają – powiedział Wojciech Mann w rozmowie z Plejadą. Dziennikarz muzyczny podzielił się swoimi przemyśleniami na temat Festiwalu w Opolu. Dostało się zwłaszcza jednej artystce.
60.Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu już za nami. Impreza była od początku licznie komentowana w internecie. Wielu internautów dzieliło się pozytywnymi odczuciami po występach, jednak w sieci znalazło się także liczne grono niezadowolonych.
Zarzucają oni organizatorom obniżenie poziomu widowiska oraz dopuszczenie do wpadek. Wśród nich wymienia się m.in. występ Kamila Bednarka, który pogubił się w tekście piosenki Marka Grechuty.
O ocenę festiwalu poproszony został Wojciech Mann, który w przeszłości prowadził koncerty w Opolu. W rozmowie z serwisem Plejada zwrócił uwagę na niedociągnięcia. – Mam mieszane uczucia z przewagą tych negatywnych. Nie chciałbym robić krzywdy konkretnym osobom, bo poziom i tak nie był specjalny – stwierdził.
Wojciech Mann gorzko o festiwalu w Opolu: Te nowe rzeczy są słabiutkie
W opinii Manna obecnie festiwal odwołuje się do przeszłości. – Opiera się na wspominkach i to one jeszcze trzymają poziom. Organizatorzy pokazują tych fantastycznych artystów, którzy kiedyś stanowili o jakości i Opola, i piosenki polskiej. Jeszcze jedno wykonanie dawnego przeboju niczego jednak nie wnosi – zauważył.
Mann przekonuje, że artyści sięgają po klasykę, jednak brakuje na festiwalu nowych trendów, wyznaczać nowe szlaki, którymi będą podążać kolejne pokolenia artystów. – A te nowe rzeczy są słabiutkie – orzekł.
Dziennikarz muzyczny zwrócił także uwagę na niektóre interpretacje klasyki. – Mam też wątpliwość, czy wielu z tych artystów, którzy sięgają po klasykę, w ogóle zastanawia się, o czym śpiewają, co śpiewają. Czy tylko chcą efektownie wystąpić, co czasem przeradza się w groteskę tak jak występ pani Steczkowskiej – stwierdził.