Niedawno w duńskich mediach pojawiły się informacje o tym, że władze nadal wypłacają zasiłki ekstremistom, którzy najprawdopodobniej walczą w Syrii i Iraku.
Tak jak można było się tego spodziewać, medialne doniesienia wywoływały sporą burzą. Chodzi o 30 osób, które miały opuścić Danię, by walczyć w szeregach Daesh. Mimo to, przez cały czas, otrzymywały zasiłek dla bezrobotnych, który miał im pozwolić na całkiem wygodne życie.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Sprawą od razu zainteresowali się ministrowie duńskiego rządu. Szef resortu ds. zatrudnienia – Troels Lund Poulsen – zapowiedział, że wszczęta zostanie procedura, która ma doprowadzić do zwrotu wypłaconych świadczeń. Ciężko jednak oczekiwać, by była ona skuteczna.
Oprócz tego przygotowano specjalną ustawę, która ma zablokować wypłatę zasiłków dla tych osób, które mogą zostać uznane za zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego.
Nie pozwolę dżihadystom finansować ich działań ze środków publicznych
– powiedział minister sprawiedliwości Soren Pape Poulsen.
Warto także podkreślić, że w ubiegłym roku Dania zaangażowała się w bezpośrednią walkę z ISIS na Bliskim Wschodzie, wysyłając kontyngent składający się m.in. z siedmiu myśliwców F-16 i 400 żołnierzy.
Państwo Islamskie to globalne zagrożenie dla wartości całego Zachodu, takich jak demokracja i prawa człowieka, które są atakowane przez terrorystów w najbardziej tchórzliwy sposób. Żaden kraj nie jest dziś bezpieczny, dlatego też musimy wszyscy razem walczyć przeciwko ISIS
– mówił w maju 2016 duński europoseł Morten Lokkegaard.
Jednak w grudniu duńskie władze poinformowały, że misja myśliwców nie zostanie przedłużona. Powodem miały być m.in. względy ekonomiczne.
Źródło: rp.pl/onet.pl
Fot. Pixabay.com i Twitter.com/RT_com