Czy jedzenie sera żółtego wprawia w poczucie winy? Maja Ostaszewska wyjaśnia, że popularny produkt jest ściśle związany z cierpieniem zwierząt. Opowiada o „cielaczkach, które płaczą, bo to są niezwykłe rodzinne zwierzęta”.
Maja Ostaszewska pojawiła się ostatnio w programie Mariusza Szczygła „Rozmowy (nie)wygodne” na antenie TVP Info. Popularna aktorka poruszyła wiele wątków, także tych, które nie są związane z jej życiem artystycznym, zawodowym.
Wśród nich była kwestia jej poglądów dot. diety. Aktorka od lat podkreśla, że jest weganką i tłumaczy, dlaczego uważa, że jedzenie zwierząt i produktów odzwierzęcych nie jest etyczne.
Ostaszewska uważa, że dieta pozbawiona mięsa i produktów odzwierzęcych jest zdrowa, natomiast weganie muszą suplementować tylko witaminę B12. – Ona jest w grzybach, ale tych grzybów trzeba by dość dużo jeść. Człowiek jest wszystkożercą, więc może jeść wszystko. Nie musi – podkreśliła.
Ostaszewska o uczuciach przy jedzeniu sera. „Empatyzowanie z cielaczkami”
W pewnym momencie, prowadzący zadał artystce zaskakujące pytanie. „Czy jedzenie sera żółtego wprawia w poczucie winy?” – zapytał. – To zależy od tego, jaką masz wrażliwość, świadomość na ile jesteś zdolny do empatyzowania z cielaczkami, wyrywanymi krowom zaraz po urodzeniu i z krowami, które płaczą, bo to są niezwykle rodzinne zwierzęta – odparła Ostaszewska.
– Już nie wspomnę o tym, jak ludzie traktują świnie, tuczone na siłę kurczaki czy gęsi, które są niesamowicie mądre. Gęsi potrafią się zaprzyjaźnić z człowiekiem tak jak pies, są bardzo inteligentne, a tuczenie ich na makabryczny pasztet foie gras to czyste okrucieństwo – podkreśliła.
W opinii artystki, zwierzęta są świadome stresujących sytuacji. – Zwierzęta mają dużo silniejszy węch niż my, czasem słuch, więc stojąc w kolejce do rzeźni, czują zapach krwi, wiedzą, gdzie idą. To bardzo ważne, żeby o tym pamiętać – zaznaczyła.