Przemysław Gulda, dziennikarz trójmiejskiego oddziału „Gazety Wyborczej”, zamieścił na portalu trojmiasto.wyborcza.pl artykuł, w którym zrelacjonował drugi dzień festiwalu Opener 2016 w Gdyni. Czytając tekst można łatwo dojść do wniosku, iż dziennikarz był wyraźnie sfrustrowany faktem, że tego samego dnia odbywał się ćwierćfinał Mistrzostw Europy, w którym Polska mierzyła się z Portugalią. Zdaniem korespondenta „GW” mecz zniszczył całą atmosferę festiwalu.
Gulda był wyraźnie zawiedziony tym, że drugi dzień Openera, który był tym najbardziej oczekiwanym – „głównym daniem” miał być koncert Red Hot Chili Peppers – przez mecz stracił na wartości. Ale nic tak nie zniszczyło tego wieczoru jak absurdalne próby ożenienia muzyki ze sportem. Przez ponad dwie godziny na festiwalu działy się rzeczy na pograniczu skandalu: przesuwanie w ostatniej chwili momentu rozpoczęcia koncertów, przemieszczenie się publiczności w połowie występu do strefy kibica albo stanie na koncertach z telefonami w ręku i śledzenie meczu zamiast tego, co się dzieje na scenie – napisał.
Dziennikarz podkreślił, że sytuacja ta była wyjątkowo niezręczna dla muzyków. Uderzył również w piłkarzy, gdy z wyjątkową pogardą napisał: piłkarze, jak to mają w zwyczaju, przegrali, ale co gorsza – przegrała idea bycia na festiwalu i życia tym, co na nim najważniejsze – muzyką.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Gwoli sprawiedliwości należy oddać jednak to, że Gulda wśród czynników niszczących festiwal wymienił nie tylko futbol. We wcześniejszej części swojego tekstu równie mocno narzekał bowiem na pogodę, a szczególnie na kałuże, które jak podkreślił, „mocno utrudniały poruszanie się”.
źródło: trojmiasto.wyborcza.pl, wMeritum.pl
Fot. Wikimedia/Yves6, pixabay.com