Ile dać na komunię? Na takie kwoty decydują się goście

Wiosna to tradycyjnie czas Pierwszych Komunii Świętych, uroczystości pełnych duchowego znaczenia i rodzinnych spotkań. Jednak obok wzruszeń i radości, w głowach gości pojawia się odwieczne pytanie: ile dać na komunię?

Eksperci rynku i portale ślubno-prezentowe sugerują, że w 2025 roku najczęściej wręczane kwoty będą oscylować w granicach od 300 do 1500 złotych. Oczywiście, widełki te są bardzo szerokie i zależą od kilku kluczowych aspektów.

Najwyższe kwoty zwyczajowo dają rodzice chrzestni. Głębiej do portfela sięgają także dziadkowie. Ich wkład finansowy często przekracza 1000 złotych, a nierzadko sięga nawet 2000 złotych lub więcej.

Inni krewi, np. tacy jak wujkowie czy rodzeństwo rodziców, zazwyczaj wręczają kwoty w przedziale 500-1000 złotych. Dalsza rodzina i przyjaciele rodziny mogą zdecydować się na sumy rzędu 300-500 złotych.

Ile dać na komunię?

Możliwości finansowe zaproszonych osób są kluczowym czynnikiem. Nikt nie powinien czuć się zobowiązany do przekroczenia swojego budżetu. Liczy się pamięć i obecność, a kwota w kopercie powinna być wyrazem szczerej chęci obdarowania dziecka, a nie źródłem stresu.

Ceny usług i standard życia różnią się w zależności od regionu, co może mieć subtelny wpływ na zwyczajowe kwoty wręczane na komunię. W większych miastach można spodziewać się nieco wyższych sum.

Jeśli przyjęcie komunijne jest wystawne i organizowane w eleganckiej restauracji, goście mogą czuć się bardziej zobowiązani do wręczenia wyższej kwoty, która symbolicznie pokryje część kosztów „talerzyka”. Jednakże, skromne przyjęcie w domu nie powinno generować presji na wysokie datki. Niekiedy zamiast pieniędzy warto rozważyć po prostu wręczenie prezentu rzeczowego. Popularne są m.in. rowery, hulajnogi elektryczne, smartwatche, laptopy czy vouchery na ciekawe zajęcia. Najważniejsza jest jednak po prostu pamięć.

Przeczytaj również:

• Tego Trump ma zażądać od Putina. Media ujawniają szczegóły
• Węgry wyjdą z UE? Orban powiedział jasno
• Rozmowy o zakończeniu wojny na Ukrainie. O tej jednej rzeczy Kreml nawet nie chce słyszeć