Coraz głośniej mówi się o zagrożeniu dla Polski ze strony Rosji. Jak czują się w tym wszystkim ci, którzy mieszkają przy granicy z Obwodem królewieckim.
W obliczu wydarzeń na Ukrainie coraz częściej mówi się o rosyjskim zagrożeniu dla Polski. Nic w tym dziwnego. Czasy mamy niespokojne, a Polska, w przypadku całkowitej klęski Ukrainy, znajdzie się w bezpośrednim sąsiedztwie imperialnego giganta zarządzanego przez Władimira Putina.
Z Rosją, w postaci Obwodu królewieckiego, graniczymy jednak już także dzisiaj. Jak wygląda sytuacja na miejscu, tuż przy granicy? O tym w rozmowie z „Faktem” mówią mieszkańcy okolicznych miejscowości.
– Nikt nie jest tu przestraszony bliskością granicy – mówi jeden z mieszkańców Grzechotek, który dodaje, że po drugiej stronie granicy są „tacy sami ludzie jak my”. Nie jest to głos odoosobniony.
– Co jakiś czas słychać od strony granicy strzały i wybuchy, ale to z powodu poligonu wojskowego. Jesteśmy w NATO i Putin nas nie zaatakuje – podkreśla inny mieszkaniec tej miejscowości.
Wygląda więc na to, że na ten moment poczucia strachu i zagrożenia nie ma. Faktem jest jednak to, że Polska musi się zbroić, aby zachować potencjał odstraszania zdolny do tego, by ostudzić imperialne zapędy dyktatora Putina.