Dziennikarze „Faktu” udali się ostatnio do Czech, by odwiedzić jedną z tamtejszych stacji polskiej sieci Orlen. Okazuje się, że przeżyli spore zaskoczenie.
Chyba każdy zauważył, że ceny paliw na stacjach Orlen po 15 października, czyli wyborach parlamentarnych, zaczęły rosnąć. Wcześniej były zaś ekstremalnie niskie, co również zaskakiwało Polaków, którzy bardzo często tankowali „na zaś” w kanistry lub beczki.
Dziennikarze „Faktu” pojechali do Czech, by przekonać się jak wygląda sytuacja u naszych południowych sąsiadów. Co ciekawe, wybrali się na stację paliw sieci Orlen, czyli podmiot o polskim kapitale.
Żurnaliści odwiedzili stację w miejscowości Náchod. Okazuje się, że przeżyli prawdziwy szok i aż przecierali oczy ze zdumienia. Chodzi rzecz jasna o ceny paliw, które widniały na słupku informacyjnym.
Pojechali na Orlen w Czechach. Nie mogli uwierzyć w to, co widzą
– Spojrzeliśmy na słupek i nie mogliśmy uwierzyć, w to co widzimy. Aż zrobiliśmy zdjęcie. Na czeskiej stacji Benzina (należy do Orlenu), cena benzyny 95 wynosiła 36,50 koron (w przeliczeniu na złote to 6,56 zł), diesel – 36,90 koron (czyli 6,63 zł) – napisano na stronie internetowej fakt.pl.
Wracając z Czech dziennikarze postanowili zajrzeć na stację Orlen znajdującą się w polskiej miejscowości Duszniki-Zdrój. Byli zaskoczeni, ponieważ przekonali się o tym, że ceny paliw są u nas wyższe.
Pb95 kosztowała tu 6,65 zł za litr (czyli drożej o 9 groszy niż w Czechach), a diesel – 6,83 zł (a więc 20 groszy drożej niż w Czechach). – Pojechaliśmy jeszcze do przygranicznej Kudowy. Na stacji Shell, podobnie jak i na innych, benzyna kosztowała 6,88 zł, a diesel aż 6,96 zł. Czy niedługo nasi kierowcy ruszą tłumnie na południe po tańsze paliwo? – pytają reporterzy „Faktu”.