Policjanci z Wrocławia zdecydowali się opowiedzieć anonimowo o kulisach zabójstwa dwóch mundurowych, które wstrząsnęło całą Polską. Z ich relacji opublikowanej przez Polsat News wyłania się naprawdę ponury obraz skali zaniedbań.
Ponad tydzień temu Maksymilian F. zastrzelił dwóch policjantów we Wrocławiu. Mundurowi go zatrzymali, aby przewieźć na komisariat. Sprawca jednak posiadał broń czarnoprochową i w niewyjaśnionych do końca okolicznościach w radiowozie zastrzelił dwóch mundurowych.
Teraz inni policjanci z Wrocławia w programie „Państwo w Państwie” telewizji Polsat ujawnili nieco kulisów zbrodni. „Tam było dużo błędów. To, co się wydarzyło, to jest po prostu kosmos” – mówi anonimowo jeden z funkcjonariuszy.
„Byłem tam na miejscu i to widziałem. Moje zdanie jest takie, że gościu nie miał w ogóle kajdanek przy sobie. Broń, którą miał przy sobie, miała prawie 40 centymetrów długości. Gościu miał ją w kaburze pod pachą. W kajdankach z przodu nie jesteś w stanie 40-centymetrowej broni wyciągnąć. A chłopak odbił się później na kamerach, 700-800 metrów dalej, na stacji benzynowej. Gdyby był w kajdankach, to ktoś by zwrócił uwagę, że gościu jest kajdankach. Także nie był w kajdankach. Ja daję sobie głowę uciąć, że nie był w kajdankach” – twierdzi policjant.
Jeden z funkcjonariusz uważa, że możliwy był nawet jeszcze gorszy scenariusz. „To stało się 300 metrów od komisariatu. Gościu miał coś w stylu rewolweru. Gdyby dojechał na komisariat, do pomieszczenia dla osób zatrzymanych, to tam policjanci nie mają broni. Gdyby oni dojechali na komisariat, gdyby gościu się odpalił na komisariacie, toby się jeszcze gorzej skończyło” – powiedział.
Przeczytaj również:
- 19-latek zginął na miejscu. Jego koledzy uciekli
- Radiowóz policyjny zmiażdżony. Autobus nawet nie hamował
- Adaś napisał do Świętego Mikołaja. Dziecko nie chce zabawek. Aż serce ściska
Źr. Polsat News