Polska w ostatnim czasie wzmocniła siły na granicy z Białorusią z powodu pojawienia się tam Grupy Wagnera. Tymczasem Rosja zareagowała agresywnie na tę decyzję, a o agresję obwiniła… nasz kraj.
Po puczu Prigożyna, pojawiły się głosy o przeniesieniu najemników z Grupy Wagnera do obozów na Białorusi. Choć początkowo wydawało się, że do tego nie dojdzie, to jednak teraz bojownicy zaczęli napływać na teren naszego wschodniego sąsiada.
Polska i Litwa uznały ten ruch jako potencjalnie zagrażający stabilności granicy. Już wcześniej białoruskie służby przedmiotowo posługiwały się imigrantami kierując ich w stronę granicy, aby próbowali ją nielegalnie przekroczyć. Wraz z przybyciem się wagnerowców pojawiła się obawa, że zagrożenie hybrydowe na granicy osiągnie dużo wyższy poziom. Dlatego zdecydowano o wzmocnieniu granicy.
Co na to Kreml? Okazuje się, że uznaje to za powód do… niepokoju. Padły też oskarżenia o to, że Polska jest państwem „agresywnym”.
„Polska wykazuje się agresywną i wrogą postawą. Wymaga to wzmożonej uwagi” – stwierdził rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow cytowany Agencję Reutera.
Polska 2 lipca podjęła decyzję o wzmocnieniu granicy. „W związku z napiętą sytuacją na granicy z Białorusią, podjąłem decyzję o wzmocnieniu naszych sił grupą 500 funkcjonariuszy policji z oddziałów prewencji i kontrterrorystami. Dołączą oni do 5000 funkcjonariuszy Straży Granicznej i 2000 żołnierzy pilnujących bezpieczeństwa tej granicy Polski” – poinformował wówczas w mediach społecznościowych minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński.
Przeczytaj również:
- Prigożyn powitał wagnerowców na Białorusi. Wskazał im nowy cel
- Wypadek w Krakowie. Ofiar mogło być więcej. Wysiadł z pojazdu w ostatniej chwili
- Wypadek w Krakowie. Hołowczyc zwraca uwagę na ten moment: „Przestraszył się pieszego”
Źr. Interia