Jeżeli doszłoby do wojny w naszym kraju, wówczas konieczna byłaby mobilizacja wśród społeczeństwa. Kto jako pierwszy trafi w kamasze?
Cała Europa powoli szykuje się na ewentualny atak Rosji na kraje NATO lub inne państwa, takie jak Mołdawia lub te znajdujące się na Bałkanach. Nie dziwi więc, że w przestrzeni publicznej pojawia się sporo informacji na temat możliwej mobilizacji w przypadku wybuchu konfliktu zbrojnego.
Wielu Polaków zastanawia się, kto trafi do armii jako pierwszy. Wyjaśnia to w rozmowie z Business Insider Polska kpt. Joanna Maciaszek, rzeczniczka prasowa Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji. Maciaszek przyznaje, że to jak będzie wyglądać mobilizacja zależy przede wszystkim od decyzji politycznej rządzących naszym krajem.
Rzeczniczka prasowa CWCR podkreśla, że mobilizacja może mieć np. charakter częściowy. Oznacza to, że będzie wówczas obejmować poszczególne województwa lub nawet powiaty.
Kto trafi do armii jako pierwszy w przypadku wojny?
Rzeczniczka podkreśla, że wezwania w pierwszej kolejności otrzymują przede wszystkim żołnierze pasywnej rezerwy, którym nadano już przydział mobilizacyjny. W tym miejscu warto wskazać, że osoby, które jak dotąd nie miały nic wspólnego z wojskiem, nie przeszły przeszkolenia, raczej nie będą wzywane do armii na początku konfliktu.
Co ciekawe, niektóre osoby są całkowicie „wyjęte” z obowiązku mobilizacji i gwarantuje to im polskie prawo. Są to posłowie, senatorowie oraz radni. Mowa także o osobach pełniących stanowiska kierownicze w państwie. Zapis ten obejmuje także osoby, które „ze względu na posiadane kwalifikacje lub zajmowane stanowiska są niezbędne dla zapewnienia obrony lub bezpieczeństwa państwa”.
Na wojnę nie pójdą też pracownicy firm, które współpracują z Wojskiem Polskim, czyli tych dostarczających amunicję czy uzbrojenie. Wiadomo też, że wyłączeni z mobilizacji będą pracownicy urzędów, ministerstw, Narodowego Banku Polskiego czy służb takich jak m.in. CBA czy ABW. Zapis o wyłączeniu z mobilizacji dotyczy też pracowników mediów publicznych.