Położenie żołnierzy strzegących naszej granicy jest coraz trudniejsze. – Nie ma jednego dnia, żeby w jakimś miejscu nie było próby przejścia – mówi w rozmowie z Onet.pl jeden z mundurowych. Podczas rozmowy ujawnił, jak zmieniło się podejście naszych służb do kwestii użycia broni.
Sytuacja na granicy w ostatnich tygodniach robi się coraz trudniejsza dla polskich służb. Tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Onet.pl ujawnił, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy pełniących służbę na granicy z polsko-białoruskiej.
Wiadomo, że powodem była interwencja. Podczas agresywnej próby przekroczenia granicy oddano strzały ostrzegawcze oraz strzały pod nogi. Imigranci wycofali się, jednak żołnierze mieli nadal ich „ostrzegać” kolejnymi salwami. W wyniku tych zdarzeń, żołnierzy zakuto w kajdanki, a dwóm prokuratura postawiła zarzuty „przekroczenia uprawnień”.
Okazuje się, że istnieje także inny problem, w postaci chaosu w zarządzaniu. Żołnierze z 14. Dywizjonu Artylerii Samobieżnej skontaktowali się z Onet.pl, z informacją o przedłużającej się służbie na granicy. Zamiast dwóch tygodni, służą już cztery, natomiast ich przełożeni nie reagują na konstruktywne uwagi.
– Nie mamy nic przeciwko jeżdżeniu na granicę, ale potrzebujemy co jakiś czas po prostu odpocząć. A nasza brygada jest już do granic możliwości wyczerpana – podkreślają. Co ciekawe, dowództwo poinformowało o zrotowaniu żołnierzy z innymi kolegami dopiero 12 czerwca, czyli po rozmowie żołnierzy z dziennikarzami.
Jeden z polskich żołnierzy o problemach na granicy: Mamy broń, mamy inne środki przymusu bezpośredniego, ale…
Nasi wojskowi zwracają także uwagę na konsekwencje postępowania śledczych – lęk przed użyciem broni. Tymczasem, podczas prób przekroczenia granicy wielokrotnie w ich stronę lecą kamienie i inne niebezpieczne przedmioty (m.in. konary drzew, słoiki z ekskrementami, a ostatnio także dochodzi do użycia gazu pieprzowego).
– Nie ma jednego dnia, żeby w jakimś miejscu nie było próby przejścia, a wtedy są w użyciu proce, kamienie. My wtedy zasłaniamy się tarczą albo używamy gazu – podkreśla jeden z rozmówców portalu.
– Mamy broń, mamy inne środki przymusu bezpośredniego, ale siedzi nam z tyłu głowy, że każde ich użycie może ściągnąć nam na głowę żandarmów, delikatnie mówiąc – dodaje.